środa, 19 czerwca 2019

Weselne BAJABONGO

Dobrym wieczorem Was witam!

Chciałabym dziś poruszyć istotny temat. Temat, który z biegiem czasu, zwłaszcza w stanie małżeńskim, zupełnie zmienia swoje oblicze. Temat znany wielu z Was z autopsji, bo na pewno znacząca większość była tam nie raz, a ci, co nie byli, na pewno kiedyś się tam pojawią.

A mowa o WESELU. I to - cholerka - nie byle jakim weselu, bo o weselu z D Z I E Ć M I !!

Każdy wie, ja wygląda naprawdę dobrze zorganizowane i udane weselicho. Wszyscy również znają niezaprzeczalne synonimy słowa wesele: zimna wódeczka; biała sukieneczka; ciepła goloneczka; oczepinki; tańczące dziewczynki; pogubione balerinki; kankany; inne tany-tany... Wymieniać można długo. Dobre wesele to takie, po którym nie wiesz, czy powiedzieć "dobranoc" (no bo w sumie wszyscy mają już czerwone oczy, spuchnięte stopy i promili we krwi zdecydowanie powyżej normy), czy raczej "dzień dobry" (bo w sumie ptaki już ćwierkają, słońce wschodzi, ranne wstają zorze). Dobre wesele to takie, po którym boli głowa, nogi wołają o ciepłą kąpiel, misterna fryzura już dawno uległa zagładzie, a męskie koszule przepocone są w około 75%. Dobre wesele to takie, po którym nie możesz doczekać się zdjęć, choć z drugiej strony nieznacznie się ich obawiasz.. w końcu wiadomo, że tańce-chulańce z wujkiem nie kończą się jedynie na grzecznym z nóżki na nóżkę, a puszczone wodze fantazji i poziom alkoholu popychają tego dnia do różnych, niecnych czynów, za które nikt nie ma zamiaru odpowiadać.

Podobno dobre wesele to też takie, na którym ktoś komuś da w pysk. Nie do końca akceptuję ten wyznacznik, ale niech będzie, dodam go do tej listy.

Tak. Na wielu takich dobrych weselach się bywało.

Aż pewnego dnia przyszło zaproszenie nie dla dwojga, a dla czworga. Alibabkowie całą familią. Pełen skład. 100% ekipy ma się stawić punkt 16:00 pod kościołem, w nienagannych strojach, najlepiej, żeby te akurat były wyprane i nie zajeżdżały zmieloną marchewką. Fajnie, jakby krawat ojca był zawiązany zgodnie z tutorialem na Youtubie, a nie widzimisię Alicji, która przecież musi sama go tatusiowi zamotać!

Dzień wesela, w którym zabierasz pod pachę dzieciaki, to wyścig z czasem. Godzina popołudniowa to jedynie zmyłka i gra pozorów - tak naprawdę z samego rana, kiedy otwierasz oczy, już wiesz, że się spóźnicie. Generalnie nie ma innej opcji. A jeśli uda Ci się być na czas, oznacza jedynie, że:
1. młode są bez drzemki, co zwiastuje szybciuteńki koniec zabawy i danie nogi z wesela jeszcze przed rosołem,
2. Twój przystojny mąż wbija do kościoła w garniturku wymiętym jak psu z gardła, Ty w mokrej, ledwo wyjętej z pralki sukience, a dzieciaki to w sumie ogarniesz dopiero na weselu, więc mają na sobie wczorajsze bodziaki,
3. w ostatniej chwili opchnęłaś je na Allegro (dzieci .. nie body).

NIE MA INNEJ OPCJI.  I na to najlepiej nastawić się od razu, żeby potem bez sensu nie zapocić z nerwów kreacji. Żeby potem nagle się nie rozczarować i nie udawać, że przecież wszystko zaplanowałaś co do minuty.

Kupa w pampersie nigdy nie jest i nie będzie zaplanowana. Nagły atak histerii spowodowany "bezpowodem" także nie będzie zaplanowany. Całe pokłady przeszkód czyhających na Ciebie na 5 minut przed wyjściem na ślub, przeszkód wcześniej obmyślonych dokładnie przez Twoje pociechy - nie możesz tego przewidzieć. Więc lepiej od razu weź kilka głębokich oddechów, potem kilka głębokich wlej sobie i mężusiowi w gardełko, zamknij oczy, wychilluj się i poczekaj, aż tornado samo przejdzie. 15:55 - to idealna pora, żeby zacząć wyprawiać rodzinę na party. Po kupach, po fochach, po drzemkach. 15:55 - idealna pora, żeby wyjąć żelazko, lokówkę i mokre chusteczki (które, jak wiadomo, w dzisiejszych czasach służą do absolutnie wszystkiego i przydają się absolutnie wszędzie).

Jeśli jakkolwiek uda Ci się naszykować, naprasować, pomalować, bez używania przy tym miliarda niecenzuralnych słów, a w kościele zjawić się przed sakramentalnym "tak" - wygrałaś!

Pomyśl... jak wspaniale jest dobrać śliczną sukienkę, do niej piękne szpilki, biżuterię, a całość stylizacji dopełnić malutką, uroczą torebką, prawda? Dla kobiet to jest przecież istota wesela. Jednak nie ma się co oszukiwać, o ile jeszcze będziesz w stanie założyć na siebie jakąś kieckę, której dawno świat na oczy nie widział (bo o kupnie nowej na tę okazję możesz śmiało zapomnieć), o ile jeszcze powiesisz na siebie jakieś korale po babci, a na palec założysz pozłacany pierścionek, o tyle o zgrabnej torebce od razu radzę Ci tylko pomarzyć.  Przecież w coś musisz spakować płaskie laczki na zmianę, zapas pieluch na całą noc, picie dla jednej, a biszkopty dla drugiej pociechy, książeczkę, gdyby się młodsza nudziła, kieckę na zmianę, gdyby druga polała się barszczem albo na wypadek nagłej zmiany światopoglądu... Torebka kobiety niezależnej różni się diametralnie od torebki matki. Rozmiarem, fasonem, kolorem i przeznaczeniem - wszystkim.

Przetrwaliście ślub? A właściwie jego mniejszą połowę? No to gratulacje, najprostsze za Wami! Teraz już tylko pod górkę!

Całe wesele kręci się Wam wokół dzieciaków. Dopóki nie pójdą spać, Ty nie zaznasz ukojenia. Najlepsza zabawa jest wtedy, kiedy młodsze chodzi jedynie za rączki, bo samo nie umie, a starsze na setki sposobów demonstruje swoje niezadowolenie salą, muzyką, towarzystwem. Tym, że ma za dużo pietruszki w rosole, że babcia siedzi za daleko, że buty cisną, że komar ją użarł. Że sukienka się nie kręci, że panna młoda ma ładniejszą, że nie ma płatków z mlekiem i w ogóle to kiedy będzie "Mam tę moc"?! Przy starszej, młodsza raczkująca gołymi kolanami po uwalonej podłodze - to pikuś. Razem tworzą jednak epicką bandę, którą ujarzmić na weselu samym rodzicom nie jest lekko.

Nie zrozumcie mnie źle - to nie jest wcale tak, że takie wesele nie może być przyjemnie spędzone (właśnie przeczytałam to zdanie mężowi, o mało nie udławił się ze śmiechu piweczkiem). Chodzi o to, że są pewne momenty, które zabłysną nagle jak iskierka.. Na przykład, gdy starsza wywija piruety prawie w rytmie, nie potrzebując przy tym żadnego towarzystwa, ma swój świat królowej Elsy i kradnie serca pary młodej, gości i kamerzysty. A młodsza w tym czasie zajada się devolay'em w skupieniu. Jej kreacja co prawda już nieco nadszarpnięta przez los, sosik z kotlecika na zawsze wpasował się we wzór sukienki i będzie mi przypominał o tym weselu z każdym nieudanym spraniem... Ale po cóż narzekać! Jest to przecież ta chwila! Ta chwila, gdy możesz usiąść na krześle, założyć nogę na nogę, wziąć do ręki kieliszek wina, zamknąć oczy i zdążyć poczuć woń trunku! Ach! Czy potrzeba Ci to w ogóle pić? Czy nie wystarczy zapach? Przecież właśnie skończyły się Alutkowe piruety, a devolay spadł już na podłogę, więc pisk i wycie na tapecie.

Tak. To była krótka chwila. Ale z takich krótkich chwil właśnie składać się będzie to wesele, więc łap je i napawaj się nimi, ile się da.

Czy w ogóle wyobrażałaś sobie kiedyś wesele z córkami? Na pewno nie raz! Że będziecie wyglądać jak księżniczki, że Twój wybranek będzie Was komplementował i dokładał ziemniaczków na talerz... Że będziecie razem pozować do idealnych zdjęć dla młodej pary.... Że zatańczysz z córeczką na środku parkietu, a reszta gości otoczy Was kołem i będzie bić brawa...


Nie będę kopać leżącego... Rozsądniej będzie przemilczeć ten temat.

Będziesz po prostu umordowana. Przeoczysz tort. Wróć! Nie przeoczysz tortu, jeśli masz w rodzinie takiego cukrożercę, jak Ala. Prędzej zaśnie na głowie i skiśnie ze zmęczenia, niż przeoczy i pozwoli Ci przeoczyć weselny gwóźdź programu. Ale sama przeoczysz mnóstwo innych istotnych w tym dniu spraw: pierwszy taniec, grupowe zdjęcia czy oczepiny. Zrobisz również wszystko, absolutnie wszystko, żeby żaden z Twoich gnomów nie zakłócił tego pięknego dla młodych wydarzenia. Także odganianie, uciszanie, zaganianie i ponaglanie wpisz sobie od razu w swoje CV.

Będzie oczywiście moment, w którym z czystym sumieniem będziecie mogli pobawić się z młodymi, wypić ich zdrowie i zjeść ciepłego strogonowa. Dzieciaczki położone, umęczone imprezą śpią jak zabite, a Wy macie czas na zabawę. Ale szybciutko, szybciutko. Bawcie się naprawdę szybko. Potem szybciutko do łóżka, ale tak w podskokach. Najlepiej, żeby procenty jeszcze konkretnie krążyły w organizmie. Szybciutko! Dalej! Bo za chwilę pobudka! Maaaaaamooooooo....!




2 komentarze:

  1. Wspaniale się czyta Twój punkt widzenia. Nikt by się nie domyślił, że dla Was wesele to taka mordęga. Jesteście tacy pogodni, uśmiechnięci. Wasze Aniołki nie wyglądają na absorbujące. Wiem, że są dla Was całym światem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Proszę pamiętać, że ten wpis to zdecydowanie przesada i wyolbrzymienie. Nie każde zdanie oddaje w 100% prawdę :)

    OdpowiedzUsuń