poniedziałek, 3 czerwca 2019

Rozmowa kwalifikacyjna

Nie, nie zżera mnie stres. W ogóle. Ani trochę nie przejmuję się tym, że po prawie 4 latach cudownej sielanki z dziećmi, nadszedł czas na brutalny powrót do zawodowej rzeczywistości. Przecież to żaden powód do nerwicy i zarwanych nocy! Powiem Wam, że wręcz przeciwnie! Tak się cieszę z na myśl o szukaniu nowej pracy i zaczynaniu od zera, że z tej szczęśliwości niewymiernej, postanowiłam ułożyć sobie w głowie przekonujący list motywacyjny. Nie ma, że boli. Trzeba pokazać, jakim się jest idealnym materiałem na pracownika!

Oczywiście, że nie pamiętam, jak się pisze list motywacyjny. Pewnie, że muszę korzystać z internetowych szablonów. To chyba jasne, że odpaliłam tutorial na youtubie, jak wzbogacić swoje CV i jak zrobić poprawnie tabelę w Wordzie. No dajcie żyć, przecież nie porywam się z motyką na słońce i dlatego korzystam z dostępnych pomocy naukowych! W końcu papiery do nowej pracy to nie byle co, jak się byka walnie, to kariera przekreślona na dekadę.

Ostatnie kilka lat to wspinanie się po kolejnych szczeblach nieco innej kariery. Ale hej! Jakby się bliżej przyjrzeć, to można dojść do wniosku, że nigdzie nie zdobyłabym lepszego doświadczenia życiowego, niż właśnie w domu!

Witam, nazywam się Alibabka i od 3 lat prowadzę bloga. Tak tak, bloga. Nieeee, jaka tam poważna strona internetowa? Jaką niepracującą mamę było by stać na opłacanie domeny... darmowa przez pierwszy rok? O patrz Pan, nawet nie wiedziałam. Zatem tak, prowadzę zwykłego bloga, na którym opisuję swoją codzienność lekko ją ubarwiając, dodając szczypty humoru i nieco sarkazmu. Nieco. Tak tak, bywam sarkastyczna. Ludzie tego nie lubią? Mówi Pan? W Pańskiej firmie też nie?! Cóż. Nie mogę niestety się nagiąć i zmienić charakteru pod czyjeś widzimisie. Sto chętnych na to miejsce, Pan mówi? Dobrze, nagnę się.

Kontynuując, blog jest odzwierciedleniem mojego ostatnio bardzo intensywnego czasu, jakim jest macierzyństwo i małżeństwo. To bardzo ściśle ze sobą powiązane obszary mojego życia, które nauczyły mnie wiele i przeczołgały przez meandry niełatwej rzeczywistości. Konkrety? Drogi Panie, będąc przedstawicielem płci brzydkiej, chyba zdaje sobie Pan sprawę, ile krwi potraficie napsuć płci pięknej. Chyba jest Pan świadomy, ile trudu i pracy wymaga małżeństwo? A, nie ma Pan żony.. to co Pan wie o życiu. A jeśli chodzi o macierzyństwo, konkretami mogę sypać z rękawa. Pardon, z obu rękawów. I dwóch nogawek... No fakt, mam dziś na sobie spódnicę. Spod spódnicy wysypię nawet więcej niż ze spodni.

Tak, wiem, zdaję sobie sprawę, że nie ma Pan dzieci, skoro żony też nie. Ale niech mi Pan wierzy, temat dzieci jest mi bliski, jak nikomu innemu i właśnie dlatego idealnie nadaję się do tej pracy. Tak, ja wiem, że to praca w sekretariacie i posiadanie dzieci nie ma tu nic do rzeczy. Ale Panie kochany! Sekretariat to idealne biurowe odzwierciedlenie macierzyństwa! Wie Pan, co znaczy słowo "interdyscyplinarny"? To niemalże synonim słowa "wielozadaniowy"! A ja jestem w jednym i drugim po prostu MISZCZEM! Kto lepiej poradzi sobie z dziesięcioma zadaniami na raz, do wykonania asap, jak nie matka dwójki dzieci? Niech Pan tylko pomyśli, Panie szefie. Czy wyobraża Pan sobie, że podając Panu gorącą latte do gabinetu, jestem w tym samym czasie zdolna wykonać dwa telefony do klientów, wprowadzić pięć faktur do systemu, zarezerwować Panu salę konferencyjną i jeszcze podlać tego fikusa pod oknem? I kiedy wykonam te wszystkie zadania, mija dopiero 5 minut mojej pracy w sekretariacie? Aaaa? Zaimponowałam Panu? Bo wie Pan, w domu to właśnie trochę tak, jak u Pana w firmie: wachlarz obowiązków, brak czasu na śniadanie i mnóstwo czyjegoś syfu do sprzątnięcia. Jeśli w domu mam błysk, to znaczy, że dzieci z ojcem są na wychodnym. Kiedy tylko przekroczą próg domu, lecę po miotłę, odkurzacz, ścierkę i mokre chusteczki i czekam na koniec świata. Który następuje każdego jednego dnia. I ten koniec świata ogarniam jak idą spać, no bo przecież w dzień to i tak nie ma większego sensu. Tak tak, wiem, że mam tylko dwie ręce, ale niech Pan pamięta, że na obu łokciach można zawiesić sobie siaty z zakupami, szyję zawsze zdobi naszyjnik z niekoniecznie czystej pieluchy, między nogami na wszelki wypadek trzymam zapasowego pampersa, a w ustach grzechotkę/smoczek/żel na dziąsła - wszystko w zależności od danego dnia i potrzeb.

Jakie są moje zainteresowania? Oj, Panie kochany. Interesuje mnie czyste mieszkanie, wyrzucone śmieci, gorący obiad jak mąż wraca z pracy. Popołudniami interesują mnie place zabaw na osiedlu naszym i wszystkich sąsiadujących, kids play'e, teatrzyki, hulajnogi i sensoplastyka. Interesuje mnie też zimne piwo, kiedy laski raczą zasnąć i dobry serial na Netflixie. A poza tym, cóż.. znakomicie muchy łapię, wiem, gdzie Wisła jest na mapie... Przepraszam, takie zboczenie macierzyńskie. Tak tak, lubię czytać. To właśnie miałam na myśli. Choć repertuar książek w ciągu ostatnich trzech lat nieco mi się zmienił. Ale tak, planuję kiedyś wrócić do czytania książek, które JA lubię. Nie, nie wiem, kiedy.

O której wstaję? Moja obecna pani prezes oraz pani kierowniczka to kobiety o dość osobliwym podejściu do życia i luźnym podejściu do snu. Wobec tego godziny rozpoczęcia mojej pracy są elastyczne i nie mają nic wspólnego z określeniem "etat". Widełki tolerancji są tak wielkie, że powiem Panu szczerze, mogę zaczynać dzień o dowolnej porze. W końcu sen i wypoczynek to dla matki zagadnienia z pokroju science fiction. Tak, czuję, że się odnajdę u Pana w firmie. Co więcej - ja czuję, że tu odpocznę. O, widzę, że macie ekspres do kawy. Fenomenalnie, przekonam się, jak to jest poczuć smak świeżo zmielonej i gorącej kawusi z rana. Widzę też, że macie wymuskane podłogi i nieposmarowane niczym ściany! To się chwali, w mojej firmie o taki stan bardzo trudno. A gdzie Pan ma narzutę na kanapę, fotele...? Jak to, to bez tego da się funkcjonować?! Ja od 3 lat nie widziałam koloru mojej sofy w salonie. To jest życie...

Jakie są moje oczekiwania? No najlepiej by było, jakbym zarabiała mnóstwo pieniędzy, przychodziła do firmy akurat, jak w ekspresie dosypali świeżych ziaren, chciałabym mieć własny komputer i telefon, na który nie mogliby się dodzwonić ode mnie z domu albo ze żłobka. A tak tak, mała idzie do żłobka. Nie wspominałam, że ona taka malutka? No cóż. Tak, sądzę, że będę brała zwolnienia, bo pewnie będzie mi chorować. Ale myślałam, że jest Pan tego świadomy? W razie czego przyjdę do pracy z nią, przecież to dla Pana żaden kłopot, prawda? Co do oczekiwań, przypomniało mi się, że ja jestem taka wie Pan, bardzo fit, więc mam nadzieję, że Pan Kanapka przywozi tylko bułki pełnoziarniste i sałatki z ciemnym makaronem. Aha, no i nie napisałam tego co prawda w swoim CV, ale lubię jeździć rowerem, więc fajnie, gdybym dojeżdżała nim do pracy, miała gdzie go przypiąć i gdzie wziąć prysznic, bo pewnie będę zlana potem.

Nie no co Pan. Ja nigdy nie jestem roszczeniowa.

Odezwie się Pan...? Ale ja nie podałam numeru telefonu... To cudnie. Do widzenia.





1 komentarz: