wtorek, 21 lutego 2017

Kochana Alicjo...



Sobota, 20 lutego 2016 roku. Pamiętam jak dziś, że dygałam wtedy po schodach na czwarte piętro i z powrotem, powtarzając czynność z sześć razy, dopóki nie dopadła mnie porządna zadyszka. 2 dni po terminie porodu, a mnie wydawało się już, że młoda zapuści korzenie w macicy, urośnie jeszcze z siedem kilo, aż w końcu eksploduje razem z moim brzuchem. Ze strachu przed tą mordorową wizją, pobudzałam więc co mogłam i jak mogłam, żeby to to się nie zagnieździło na wieki, tylko wylazło tą samą dziurą, co wlazło. 


_______________________________________________________________________________________________


Wtorek 21 lutego 2017 roku. Jakie to smutne i przerażające, że rok mija tak szybko. 365 dni, każdy inny, każdy wyjątkowy i niepowtarzalny. Każdy kończy się zbyt prędko.

Kochana Córko, przez ten cały za szybki rok zdążyłaś zmienić życie tylu ludzi. Chcę Ci dzisiaj za to podziękować. Bo życie do góry nogami jest dużo pełniejsze i piękniejsze niż to z nogami na ziemi. Masz za sobą jeden z najcięższych i najintensywniejszych etapów, które będę Ci przypominać nieustannie pokazując zdjęcia i filmy z Twoim gwiazdorskim udziałem. Po to, żebyś wiedziała, żebyś była świadoma tego, ile można osiągnąć w jeden rok. Bo zanim ten rok minął zdążyłaś już tyle zdziałać…

Przetrwałaś paskudny okres noworodkowych bólów brzucha, które co dzień rozrywały nasze serca na strzępy z niemocy i żalu, że cierpisz.

Pokonałaś swoje własne bariery i przekroczyłaś granice tyle razy - nie zdołam zliczyć - żeby stać się ruchliwym bobasem, którego dzisiaj wszędzie pełno.

Zdążyłaś posmakować życia na tyle, żeby śmiało, wesoło i pewnie czuć się wśród obcych, nieznanych ludzi i miejsc.

Wycisnęłaś z nas litry łez wzruszenia na widok Twoich postępów i kolejnych kroków milowych.

Błogo przespałaś ostatnie 10 miesięcy swojego nocnego życia, co i nas wprawiło w spokój i radość, że mamy wyspane i zdrowe dziecko.

Przeraczkowałaś dziesiątki kilometrów, brudząc setki par spodni, obdarzających wszystkich milionami uśmiechów i zaliczając niepoliczalne ilości upadków z dywanu na podłogę.

Zdążyłaś zaopatrzyć swoją szczękę w całe 8 i pół białych perełek, przy niektórych męcząc się okropnie, przy innych w ogóle nie dając znać, że wychodzą.

Poznałaś trochę swojego pięknego kraju i choć nic nie będziesz z tego pamiętać, ja pokażę Ci kiedyś, jak szczerze cieszyłaś się na widok morza i jak bardzo lubiłaś spacery po Krakowie.

Zdążyłaś nauczyć mnie macierzyństwa w każdym tego słowa znaczeniu, pokazując jak kolorowy, wesoły i dziecięcy może być świat matki.

Obrzuciłaś najważniejszego mężczyznę w swoim życiu setkami szczerych buziaków i przytulasów, wyrzucając z siebie przy tym urocze „tata”, które stopiłoby każdy lód i rozgrzało każde serce.

Wiesz już, co jest słodkie, a co kwaśne. Masz swoje ulubione smaki i chcesz poznawać nowe. Umiesz pokazać, co jest warte podjedzenia, a czego na razie nie tkniesz. Ale nie martw się, dam Ci spróbować wszystkiego.

No i najważniejsza w dzisiejszych czasach umiejętność… nauczyłaś się włączyć przeglądarkę na smartfonie. Będziesz kozaczyć na podwórku.

Dzięki Tobie, kochana Córko, wiemy jak lepiej korzystać z życia, ile jeszcze mamy planów i marzeń do spełnienia, a Ty od roku jesteś zawsze na czele naszej listy. Dzięki Tobie wracamy codziennie do naszych dziecięcych chwil i przeżywamy je z Tobą od nowa, a każda taka chwila to ogromna przygoda. I choć czasem życie wydaje nam się nieproste, niedoskonałe, czasem nudne, Twoja obecność przypomina  o tym, co jest w nim najważniejsze i jak doceniać każdy jego etap.

Jesteś największym i najpiękniejszym prezentem od losu. Uwielbiam to, że nadal nie do końca Cię odpakowałam. Że co dzień odrywam kawałek papieru, a pod nim kryją się kolejne niespodzianki. Uwielbiam, że w tym wielkim kartonie są jeszcze miliony mniejszych, które będę rozpakowywać jeszcze przez długie lata.
Dziękuję, że jesteś.

Mama