poniedziałek, 15 lipca 2019

Jedzie pociąg z daleka...!

Już dawno nie spędziłam z Alą tyle czasu sam na sam, co w ciągu ostatnich 2 naszych wyjazdowych dni. Laska truła mi od kilku ładnych miesięcy, że chce pociągiem. Nieważne, dokąd! Na rynek w Solcu, na Ural, gdziekolwiek, byle powąchać przedział i zobaczyć, czy faktycznie jest tam pojemnik na śmieci i duże okno, jak wyczytała w Kici Koci. Odwlekałam całą akcję, bo szczerze, to myślałam, że to chwilowa zachcianka. Ale to już tak duża i rezolutna dziewczynka, że jej prośby, jak się okazuje, należy traktować śmiertelnie poważnie, a ich niespełnienie grozi dziecięcym foszkiem.

Wybrały się więc w daleką podróż.

Ala już na kilka dni przed, nagadała w przedszkolu wszystkim cioteczkom, że pojedzie do Słupska do Hani. Tak więc cała placówka była dokładnie poinformowana, kiedy, czym i do kogo. Żeby nie było wątpliwości, to nie była pierwsza taka Alutkowa wyprawa. O pierwszej, z goła innej logistycznie, ale tak samo fascynującej, pisałam 2 lata temu tu, o tu: O Pierwszym razie Ali  Wtedy to moja malutka, półtoraroczna córeczka, w większości latała po przedziale jak opętana szatanem, a potem padała umordowana na moich kolanach. Drugi raz wybrałam się z nią pociągiem, kiedy byłam w 8 miesiącu ciąży z Asią. Dziś patrzę na to wydarzenie trochę ze zgrozą, bo spędziłam ten dzień uganiając się za Alą, a jednocześnie tocząc swój wielki tyłek i jeszcze większy brzuch przed sobą. To było skrajnie nieodpowiedzialne, zważywszy na fakt, że kilka dni później zemdlałam i trafiłam do szpitala - a gdybym tak padła na gdańskiej starówce, z małym brzdącem u boku?! Klękajcie narody - nigdy więcej takich ekscesów.

Ostatnia podróż była zdecydowanie najbardziej udana. Z tak dużym dzieckiem można spędzać czas na miliardy sposobów. Jeśli jesteś mamą, która uwielbia gapić się w pociągu przez okno, dajesz córce kolorowankę i błyszczące od nowości kredki. Jeśli masz taką córkę, jak Alutka, bądź pewna, że masz dużą część podróży z głowy. Ala to urodzona artystka i z byle krowy wyczaruje tęczowe cudo. Trzeba tylko dać jej trochę swobody i od czasu do czasu rzucić pochwałą, a jej skrzydełka rosną, ego idzie w górę, a zapał sięga nieba.

W taką podróż fajnie zabrać kilka gier, które są łatwo przenośne, sprawiają dziecku frajdę i jednocześnie nie są zbyt drogocenne. Genialnym rozwiązaniem jest zapewne większości z Was znana gra "Dobble", która występuje również w wersji dziecięcej. My jednak od zawsze gramy w tę tradycyjną - polecam, klik: Dobble - jeśli rezerwujecie w pociągu Intercity miejsca przy stoliku, ta gra sprawdza się rewelacyjnie. Sama w sobie świetnie wpływa na koncentrację u dziecka i rozwija zdolność wyszukiwania par obrazków. Dodatkowo oczywiście sprawia mnóstwo radości, kształtuje ducha rywalizacji i... zajmuje czas 😄

Ala uwielbia książki. Wszystkie, bez wyjątku! Trudne, łatwiejsze, z obrazkami, z tekstem. Myślę, że to dlatego, że lubi słuchać, więc nawet jeśli nie rozumie do końca opowieści samej w sobie, to osłuchuje się z nowymi słowami, resztę wyczyta z ilustracji i jest cała happy. Zabrałam ze sobą całą serię książek o Kici Koci (znacie? zachęcam z całego serca, idealna dla dzieci w przedziale 2-4 lata: Kicia Kocia). W jednej z części Kicia Kocia śmiga pociągiem do ciotki, także książeczka wprost stworzona na takie wojaże! A, no i taka mała uwaga dla podróżujących pociągami: jeśli kiedykolwiek spotkanie w przedziale dziewczynkę podobną do mojej Ali, która dzierży w dłoni Kicię Kocię, spodziewajcie się, że się do Was dosiądzie i każe sobie przeczytać przynajmniej jedną część... Tak właśnie Ala poznała w pociągu panią Monikę 😃

Nasza podróż trwała długo. Jechałyśmy 6 godzin w jedną stronę. Z przesiadką. Było co robić. Objadłyśmy całe nasze jedzeniowe zapasy, opiłyśmy się wodą i kawą, a lwią część podróży po prostu przegadałyśmy. Moje dziecko to gaduła i ja dosłownie nie znam drugiej takiej, co tyle chlapie dziobem! Są tacy, co twierdzą, że ma to po mamusi, ale ja nie wiem, ile w tym prawdy.

Z Alicją pogadasz jak ze starą plotkarą na targu. O wszystkim, dosłownie! To, co widać za oknem, w pewnym momencie staje się monotonne i rozmawiać o kolejnym bajorku albo lesie to z leksza nudne zajęcie. Na szczęście co 10 minut pociąg zalicza stacje i wtedy dyskusja toczy się o tym, dlaczego ten pociąg zwalnia, dlaczego staje, dlaczego stoi, dlaczego nadal stoi, kiedy ruszy i dlaczego już rusza. Wspaniałe. Wręcz wyborne zajęcie - tłumaczenie dziecku takich kwestii po dziesiątym - dwudziestym razie bardzo rozwija NASZĄ wyobraźnię! Bo dziecko nie kupi kolejnego "bo pasażerowie chcą wsiąść".  Z czasem trzeba się wysilić i dorobić do tego zdania kilka epitetów, dodać fabułę, bohaterów głównych i pobocznych, zawiązać akcję i tym samym jakkolwiek wzbudzić u dziecka zainteresowanie. Niełatwe zadanie, ale podczas 12 godzin w podróży, dochodzi się do wprawy.

Alicja sama również wymyśla niespotykane historie i raczy nimi zarówno mnie, jak i współpasażerów. A kiedy zaczyna jej się wyjątkowo nudzić, a spać nie ma ochoty, wypala, żebym puściła jej Peppę na Netflixie. Reakcja ludzi wokoło bezcenna - zwłaszcza w szczerym polu, gdzieś między Łebieniem, a Damnicą. A jak mówię Ali, że ni dy rydy, bo nie mam Internetu w tym wygwizdowie, to słyszę "No to może na youtubie?" - uwielbiam tę nieświadomość u dzieci. Jest rozbrajająca.

Pobyt sam na sam z Alą to dość rzadkie wydarzenie dla nas. Od kiedy urodziła się Asia, czasu we dwie spędzamy mniej, choć naprawdę, naprawdęęęę dbam o to i robię wszystko, żeby czuła się kochana najmocniej na świecie! A takie wspólne sam na sam scalają relacje matka-córka. Polecam z całego serca każdej mamie, żeby od czasu do czasu zafundować sobie taki wyjazd i nacieszyć się sobą. Ja chyba w jakimś momencie przeoczyłam pewien etap rozwoju u Ali i teraz dopiero zauważyłam, jak mądra to jest dziewczynka, jaka śmiała i otwarta. Ile w niej empatii i dobrych uczuć. Przez 2 dni wyznała mi miłość więcej razy, niż w przeciągu całego jej życia. Tuliła się w moje ramiona, szukała mnie po łóżku w nocy, patrzyła na mnie mądrymi oczami kochającej córeczki. Bałam się, że tak długa podróż może ją znudzić i zirytować, ale okazało się, że ona naprawdę wyczekiwała jazdy pociągiem. Brała z niej garściami, była to dla mniej nieopisana frajda. Kiedy moje nogi po dwóch godzinach jazdy już nie wiedziały, jak zawisnąć, Ala wymyślała nowe gry i formy zabicia czasu. W pewnym momencie to ona zabawiała mnie 🙈

Matka i córka to idealna kombinacja. Dopełniamy się, kochamy i rozumiemy bez słów.

Asiu, kiedy zabiorę Cię pociągiem bez obaw, że zjesz współpasażerowi gazetę...?







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz