poniedziałek, 7 listopada 2016

Prawdy i mity

Uwielbiam wieczory.
Zwłaszcza takie, które są zwieńczeniem aktywnego dnia. I okazuje się, że przy kieliszku czerwonego i akompaniamencie mężowego meczu w CS'a naprawdę można się zrelaksować. Zwłaszcza, że chwilę temu padłam trupem i zaryłam nosem w mokrą od potu podłogę, dzięki youtube'owej trenerce tabaty (swoją drogą, dziewczyny, polecam - jeśli macie ochotę na skopanie sobie tyłka, tonę endorfin i palące mięśnie, spróbujcie: https://www.youtube.com/watch?v=nKlU42Z51tU).

Po niecałej godzinie treningowego bajabongo, po którym mam ochotę jedynie na śmierć we własnym łóżku, zaczęłam myśleć... oczywiście o dziecku.

Gdy pojawiają się magiczne dwie kreski na teście ciążowym, zaczynasz snuć plany. Wieszasz sobie nad biurkiem tablicę korkową i tworzysz rozkład jazdy na najbliższe 9 miesięcy. Kiedy kupić pierwsze śpiochy, do której przychodni się zapisać, gdzie sprzedają używane wózki i w końcu jak przygotować się do porodu. Czytasz fora internetowe, zakładasz konto na parentingu, ograbiasz przyjaciółki po fachu z całej mądrej literatury. Chłoniesz wiedzę, aż miejsca w mózgu zabraknie, nie filtrując przy tym absolutnie niczego - bo na tym etapie po prostu wszystko jest ważne.

Po czym za 9 miesięcy rodzi się mały robal, i całą teoretyczną wiedzę diabli biorą.

Dziś o kilku prawdach i mitach dotyczących porodu i macierzyństwa, o których zdążyłam się do tej pory przekonać.

1. Poród można sobie zaplanować

MIT.

Choć w Internetach głośno ostatnio o tym, że można spisać plan porodu, że szpitale wręczają nawet  przyszłym mamom wzór takiego planu, mnie poród po prostu zaskoczył. Po pochłonięciu całej wiedzy odnośnie znieczuleń, skurczy, oddychania i innych przyjemności porodowych, stwierdzam, że przydało mi się to jedynie do tego, żeby spodziewać się niespodziewanego i zaplanować sobie, żeby niczego nie planować. U jednych są to długie godziny oczekiwania na rozwarcie, u innych dziecko wyskakuje jak korek z szampana. Nie możesz tego przewidzieć. Nie jesteś w stanie wyobrazić sobie tego bólu, ani tej radości, gdy jest już po wszystkim. Wyłącz wszystkie youtube'owe porady i po prostu wyluzuj. Póki możesz.

2. Ból porodowy się zapomina

PRAWDA.

Ta. Akcja porodowa trwa w najlepsze, wbijasz paznokcie w biedną, spoconą rękę swojego męża, który trzyma się resztkami sił, żeby Ci pomóc. Skurcze robią z Twojej macicy istny sajgon, masz wrażenie, że Twój tyłek zaraz eksploduje. Brakuje Ci oddechu na kolejne "przyj, przyj!", a gałki oczne wykręcają się od ciśnienia na drugą stronę. Generalnie marzysz po prostu o tym, żeby zejść z tego świata. Po wszystkim przyrzekasz sobie, że to był ostatni kurwa raz, kiedy chłop zmajstrował Ci taką 4-kilową niespodziankę i że zaraz po powrocie ze szpitala zawieszasz znak "zakaz wjazdu" na swoim kroczu.
Jednak wszystko to mija po kilku dosłownie dniach. To chyba ta cała masa hormonów, które wyzwalają się podczas porodu, pozwalają zupełnie zapomnieć o całym tym coco-jumbo, które właśnie przeżyłaś. Patrzysz na swojego zgniło-czerwonego jeszcze bobasa, który nijak się ma do tych z reklam płynu do zmiękczania tkanin, mijają kolejne tygodnie, w czasie których zaczyna wyrastać z pierwszych śpiochów, i już snujesz marzenia o kolejnym. Tak po prostu jest. My baby mamy naprawdę nierówno pod sufitem.

3. Najgorsze są pierwsze 3 miesiące

MIT.

Ten tekst świeci w każdym poradniku, w każdej gazecie o macierzyństwie, na każdym forum o dzieciach. Zamieniłabym słowo "najgorsze" na "najtrudniejsze", co i tak nie zmieni faktu, że to bzdura. Jest trudno, bo sytuacja jest nowa. A boimy się wszystkiego, co nowe i nieznane. Wiele rzeczy robimy na czuja i na próbę. Testujemy dziecko, poznajemy je, uczymy się go, a ono uczy się nas. Ale czy po 3 miesiącach jest z górki? Ha ha. Patrzę na moją Alę, patrzę na starsze dzieci znajomych, i wiem, że z roku na rok będzie coraz trudniej. Coraz ciekawiej, ale coraz ciężej. Bo rodzicem zostaje się już na całe życie. A każdy etap rodzicielstwa przynosi nowe doświadczenia i niespodzianki. Od zaskakująco nowego koloru kupy, przez bunt trzylatka, pierwszy rower, pierwszą szkołę, pierwsze miłostki, pierwsze zakrapiane imprezy, pierwsze... wszystko. Odtąd każdy etap życia dziecka będzie nową przygodą w Twoim życiu. To niesamowite! To przerażająco niesamowite.

4. Mając małe dziecko, nie masz na nic czasu

MIT.

Jedyne, na co ja nie mam czasu, to na zastanawianie się, że nie mam na nic czasu. Można by pomyśleć, że dzień z takim 8-miesięczniakiem to albo nuda, albo orka na ugorze. Nic bardziej mylnego. Z dzieckiem jest inaczej, jest znacznie lepiej niż bez niego. Po kilkunastu godzinach z Alą, zawsze, codziennie zastanawiam się, co ja robiłam, gdy jej nie miałam? Jak ja wykorzystywałam cały wolny czas? Okazuje się, że czasu jest tyle, co zawsze. Mam go tyle, ile zawsze miałam, doba niestety się nie wydłuża. Ale teraz wykorzystuję ją na maxa, nie zastanawiając się nad tym, że nie znajdę chwili dla siebie, nie znajdę czasu na babskie zakupy, nie zdążę napić się wina z mężem. Dobra organizacja, kilka stałych punktów dnia, trochę spontanu i szaleństwa, i wieczorem okazuje się, że to był naprawdę kolejny, dobry dzień! Wykorzystany w pełni i satysfakcjonujący. A o to przecież kurdę chodzi! :)

5. Miłość do dziecka to uczucie nie do wyobrażenia

PRAWDA.

Moja ulubiona prawda na koniec. Jest wiele rodzajów miłości. Żadna nie jest równa miłości do dziecka. Inaczej kocha się rodziców, inaczej męża, inaczej dziecko. To uczucie, którego nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić, nikt, kto go nie ma, nie będzie umiał go pojąć. Tego po prostu trzeba doświadczyć na własnej skórze. To miłość bezwarunkowa, bezsprzeczna, bez żadnych ale. Pali Ci się chata, bierzesz dziecko pod pachę i je ratujesz.  Dostaje kataru, dzwonisz na pogotowie, żeby mu się na uszy nie przerzuciło. Zarywasz noce, czuwając czy oddycha, bo po prostu nie wiesz, co byś bez niego zrobiła. Dziecko czyni Twoje życie rodzinne kompletnym i absolutnym. To miłość, która po prostu nigdy się nie skończy.

W przeciwieństwie do tego posta. Heheszki, ahoj załogo!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz