wtorek, 19 września 2017

Czy rozmiar ma znaczenie?

Zawsze w okolicy naszej rocznicy ślubu mam dziwnego typu refleksje. Pamiętam rok temu, jak pisałam Wam o jajecznicy z grzybami z samego rana 13 września. Wzięło mnie mocno na wspominki i w tym roku, choć od rocznicy kilka dni już minęło.

A dzisiejszy temat jest dość chodliwy. Nie wiem, czy bardziej wśród mężczyzn czy kobiet, ale na pewno u wszystkich wzbudza emocje i zmusza do refleksji.

No bo to chyba normalne, że w czasie małżeńskiego święta myśli się o rozmiarze, c'nie? Nie ma się co oszukiwać, dziewczyny, choć rozmiar to nie wszystko, to jednak mamy swoje wymagania, wyobrażenia, fantazje. Nie raz śni nam się to po nocach, zwłaszcza zanim pierwszy raz go zobaczymy na oczy! I nie zaprzeczajcie. Wiem, że tak jest.

Boję się pokusić o stwierdzenie, że im większy tym lepszy. Mówi się, że wszystko zależy od możliwości. Mnie trafił się nie za wielki, przyznam się szczerze. Mały, można by rzec. Patrzę na niego dzień w dzień i myślę sobie - kurczę, mimo to, nie chciałabym go zamienić na większego. Większy potrafi wkurzyć. Zbyt wielki uwiera. Przeszkadza po prostu. Miej codziennie pod nosem takiego wielkiego przeszkadzacza - no nie za fajne uczucie. Jeszcze gdy chłop podtyka Ci go pod nos i każe podziwiać. I pyta, czy Ci się podoba. A może tylko tak mówisz? Może za jego plecami narzekasz koleżankom, że przecież one mają większe w domu. Że może mają lepiej od Ciebie. Najgorsze, że masz świadomość, że spędzisz przy nim całe życie (nie biorę w ogóle pod uwagę, że małżeństwa w naszym kręgu mogą się rozpaść - a już na pewno nie z tego powodu!) i co? Lepiej, żeby nie musieć udawać i mówić "Kochanie, dla mnie rozmiar naprawdę się nie liczy. Najważniejsze, że się kochamy! Ten mi wystarczy, przysięgam!", gdy w środku cała się gotujesz, masz pretensje, że akurat taki Ci się trafił i chętnie zatroszczyłabyś się sama o jakiś zapasowy, na wszelki wypadek. Dlatego my kobiety nie mamy lekko. Pozostaje nam zaakceptować to, czym nas obdarowano w małżeństwie, bo biedakowi się przykro zrobi. Niby miał na to jakiś tam minimalny wpływ, ale cóż. Może nie ogarnął do końca tematu - trudno.

Jak już napomniałam, większy może uwierać. Nie wspomnę o bólu, jaki może powodować przy najdrobniejszym zderzeniu. Za duży jest wręcz niebezpieczny. Myślę, że nie byłabym z takiego zadowolona. A nie jestem wymagająca! Raczej biorę, co dają i akceptuję stan rzeczy. Mam wiele koleżanek, które potrafią dzwonić z płaczem, bo zrobił im krzywdę. Zapomniały wyjąć podczas kulminacyjnego momentu i kraksa. I ryk. A tak się cieszyły, kiedy zobaczyły go po raz pierwszy - bo przecież taki on okazały! Większy od tych, które przypadły przyjaciółkom. Będą zazdrościć! Pytać, jak takiego znaleźć i co zrobić, żeby z takim żyć! A tu nagle wielkie rozczarowanie, równie wielkie jak on.

Cóż, należy też pamiętać o zachowaniu poker face, gdy chłopak po raz pierwszy Ci go pokazuje. Wyciąga go z dumą i uśmiechem na twarzy, oczekując od Ciebie tego samego. Że rzucisz się na niego z rozkoszą w głosie, ulgą i szczęściem. I kim Twój facet by nie był, nie ma co owijać w bawełnę, pod tym względem oni wszyscy są tacy sami. Również zależy im na satysfakcji dziewczyny czy żony. Pamiętajcie o tym, jeśli jeszcze go nie zobaczyłyście, kiedy ten moment jeszcze przed Wami. Pamiętajcie, żeby nie przegiąć! Nie skoczyć pod niebo, jeśli nie spełnia Waszych bajecznych wyobrażeń i okaże się tyci tyci - bo faceci nie są głupi, od razu wywęszą, że wyskoczyli jak malutki filipek z konopii. Nie przesadzajcie z entuzjazmem również, gdy okaże się ogromny, większy od tych, które trafiły się przyjaciółkom. Świadomość mężczyzn na ten temat jest przerażająco duża, także starajcie się po prostu zareagować zgodnie z Waszymi emocjami, acz nie urazić. Proste, nie? ;)





Tak, temat pierścionka zaręczynowego to temat rzeka. Ciężko mi nie wrócić pamięcią do tego dnia, przy okazji rocznicy ślubu, do której by nie doszło, gdyby mój M nie stanął przede mną z nim w ręce, nie wyjął go dumnie z kieszeni u spodni i nie włożył mi go delikatnie... na palec :) I po dziś dzień dziękuję, że wybrał malutki diament, który błyszczy się wtedy, kiedy powinien, a nie boli w oczy i nie rani mi palca za każdym wyciąganiem naczyń ze zmywarki. W życiu codziennym mały jest praktyczniejszy od wielkiego. I bardzo, ale to bardzo urokliwy...






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz