piątek, 29 lipca 2016

Owsiki w tyłku i muchy w nosie

Między lekko chłodnawą kawą w jednej ręce, przepraną dopiero co pieluchą w drugiej, a pięćdziesiątym "aku-ku!", z którego sąsiedzi mieliby niezłą śmieszkę, gdyby mnie słyszeli, mam chwilę chwycić klawiaturę. Nie wiem, w co chwycić, bo ostatnio wszystkie witki mam zajęte jak nigdy, ale jakoś mam. Niemożliwe dla mnie jest to, jak moja maleńka do niedawna dzidzia, której jedyną frajdą w ciągu dnia były długie drzemki i pachnące kupy (boże, czuję się jak mamut, pisząc te słowa, bo było to raptem 3 miesiące temu!), ma teraz parcie na siadanie, wstawanie, turlanie i czołganie. Jesteśmy na etapie:

- Matka! jest środek nocy, a ja niechcący przeturlałam swój tyłek na brzuch i nie wiem, co dalej! nie potrafię z powrotem! chciałabym, ale nie umiem! o boże, chyba się duszę, aaaaa! ratunku! obróćcie mnie, do cholery!

- Hm, ciekawe zjawisko. Kiedy podniosę lekko głowę do góry i zadrę nogi, to chyba będę mogła sama usiąść. Ale chwila. Jakiś opór czuję. Houston, mamy problem. Mamaaaa! Pomóż! Chwyć mnie kobieto za ręce chociaż, żebym miała się za co pociągnąć! No i co z tego, że zrobiłam to przed chwilą? No i co, że zrobiłyśmy to już siedemset razy w ciągu godziny? No przecież to dobry trening dla mojego płaskiego brzuszka, dawaj, matka, dawaj!

- Coś niesymetryczna jestem. Przez prawe ramię tak klawo mi idzie przekręcanie się na brzuch. A przez lewe coś nie halo. Spróbuję. Aaaa! Moja ręka! Utknęła mi ręka! Zaraz się złamie! Matka, cho! Pomóż! Jak to, myjesz teraz naczynia?! Co jest ważniejsze, gary po Twojej kawie czy Twoje ukochane dziecko, które może zostać inwalidą, jeśli ZARAZ tu nie przybiegniesz?!

- No dobra, leżę już na brzuchu. Matka zostawiła mnie na ziemi, na całkiem przyjemnych piankowych puzzlach. O, można je nawet poskrobać. Ale chwila, pobawiłabym się czymś. O, tam jest zabawka! Boże, jak daleko! I jak mam tam dotrzeć?! To się nazywa "na wyciągnięcie ręki"? Mamooooo! Podaj mi tę zabawkę, no! Nie tę! Tę, co grzechocze. Nie tak! Ja wole jak grzechocze "ttrtrtr" a nie "traaaatata", jezu, ile razy mam to powtarzać.

- O, wezmę to do buzi. Co to  w ogóle jest? Nie smakuje jak mleko. Ani jak marchewa. Czy to włos? Pięknie się ciągnie, jak spaghetti. A tam dalej co jest? A jak pomieszam smaki, to będzie ciekawiej? Mamoooo! Coś mi wpadło do gardła! Mówiłam, żebyś to wszystko wyparzała na bieżąco, a chatę odkurzała codziennie! Dobrze, że tata zaczyna urlop, wreszcie ktoś się mną tu zajmie.

- Spacer w gondoli? Jaja sobie, matka robisz? Co ja jestem, newborn? Inne dzieci będą się ze mnie śmiały. Włóż mnie do spacerówy, jak przystało na dorosłego 5-miesięczniaka. To co, że nie umiem siedzieć? Przynajmniej będę widzieć wszystkie drzewa. No odsłoń mi tę budę bardziej! O boże! Zasłoń z powrotem, słońce wali mi w oczy! Ej, gdzie są drzewa! Piiiiiiić!

- Położyłaś mnie matka na przewijaku, żeby zmienić pieluchę. Wiesz, czym to grozi, prawda? Robiłam to już tyle razy, że to chyba oczywiste. Nie muszę tłumaczyć, że najlepiej sika się na golaska, z jedwabiście golutką pupą, pod siebie, obtaczając żółtym płynem wszystko naokoło, łącznie z ciuchami moimi i twoimi. Muszę? Ech. To później. Najpierw mnie przebierz, bo chyba lekko pomoczyłam sobie szyję.

Poza wszystkim powyższym, nie mogę się opanować, żeby nie podgryzać jej stópek, głaskać główki, robić "noski-noski". Wszystko wpędza ją w tak radosny śmiech, że mogłabym ustawić go sobie jako dzwonek w telefonie. Wczoraj lekarka zapytała, czy to dziecko zawsze takie pogodne. Oczywiście, że zawsze! Jeśli akurat nie jęczy, bo pić, nie stęka, bo żreć i nie skomle, bo ..... (wpisać dowolne).

A to dopiero piąty miesiąc jej żywota. Alicja w krainie czarów owsików ma etap pt: zaraz, natychmiast. Skoki rozwojowe są naprawdę ciekawe. Zwłaszcza, gdy przeżywa się je w zapuszczonej chacie. A co tam, większy fun, kiedy dziecko ściąga z podłogi paprochy, które nie wiedzieć, jakim cudem, zawitały zaraz po odkurzeniu dywanu. Nie mogę się doczekać ściągania szklanek ze stołu, wstawania w łóżeczku o 2 nad ranem, raczkowania pod krzesłami. Doprawdy, piękna sprawa to będzie.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz